wtorek, 30 maja 2017

Nie wiem dokładnie od czego zacząć, w każdym razie jest tego dość sporo i nie jestem do końca pewna czy aby na pewno dam radę tu wszystko napisać. Są to myśli, między innymi "związki" i chyba chciałabym to tutaj zostawić, będzie mniej w głowie. Nie rozumiem do końca na czym to wszystko polega, z resztą jak wszystko, jestem typem człowieka, którego otaczający świat jest jak ulotna chwila, nie wiadomo mi do końca co i jak i co z czym, w szczególności miłość. Miłość to w zasadzie pojęcie względne i trudne do pojęcia, przyznajmniej przez niektórych i przeze mnie. Wydaje mi sie, że faceci też tak mają, prawda? Bo tak na dobrą sprawę to co dobre, każe na siebie czekać. Nie brakuje kogucików, którzy myślą, że jeśli położyli rękę na babskim tyłku, a ta nie protestuje, to już ją maja. Chociaż i kobiety mają wiele do zarzucenia, te ich niektóre opowieści, bo wiadomo nie każda taka jest, można określić jako "bajka o modliszce". Moim zdaniem są to mizoginiczne fantazje dla urzędniczek cierpiących na zatwierdzenie i dewotek nudzacych się do zarzygania, które marzą tylko o tym, by oddać się hulaszczemu trybowi życia i łajdaczyć się jak ostatni kurwiszon, bo niby nic innego im nie zostaje, bo skoro nikt ich nie chce, to cóż począć. No tak, bo lepiej latać na lewo i prawo a niżeli posadzić tyłek, uruchomić mózg i znaleźć tego "jedynego".
Może na tym zakończę, bo jednak raczej nie ma z tego niczego sensownego, a jeszcze bardziej jak o tym myślę, delikatnie podnosi mi się ciśnienie.
Do kliknięcia :) 

sobota, 6 maja 2017

Coś się pomieszało.

Przez dwa miesiące ani słowa. Niektórym pisanie i wyrażanie własnej opinii przychodzi tak łatwo, a niektórym po prostu ciężko. Mogę uznać, że potrzebowałam tego czasu, może po to by móc opisać jakieś zdarzenie, jakieś przemyślenia..
Muszę przyznać, że dość ciężko mi to przychodziło. Praktycznie codziennie dostawałam powiadomienie, że dawno nic nie pisałam. Ale ja to kurwa wiedziałam, gdybym wiedziała co napisać to bym napisała.
Om, tato, jeśli kiedyś całkowicie przez przypadek to przeczytasz, wiedz, że przeklinam od jedenastego roku życia. Sorka.
Ale do rzeczy.
Ostatnimi czasy dość gęsto miałam w głowie myśli "co dalej"
No co? Skończysz liceum, pójdziesz na studia i będzie fajnie. No chyba jednak nie do końca.
Kilka lat temu nie sądziłam, że mając osiemnaście lat będzie coraz trudniej i nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak panicznie boję się dorosłości.
W zasadzie podziwiam wszystkich tych, którzy "żyją chwilą" i w sumie mają w dupie co będzie jutro. "Jesteś młoda, baw się! Szalej!" Muszę przyznać, że to też nie działa we wszystkich przypadkach.
Nie wiem od czego to wszystko zależy.
Musisz być silny pod każdym względem, inaczej nie dasz rady.
  Nie możesz działać z powodu nagłych emocji, musisz dać sobie wiele czasu, żeby to wszystko ogarnąć, bo tak naprawdę jeszcze nic nie wiemy, uczymy się przez całe życie, a to dopiero początek. Powoli już musisz się ustatkować, wiedzieć czego chcesz w życiu i dążyć do tego, nie zabawiać się czyimś kosztem, nie być fałszywym, trzeba znaleźć swoich i należeć do nich, do tych, którzy pomogą Ci w każdej sytuacji, a przynajmniej będą się starali. Nie trać tych, na których Ci zależy, walcz o nich- jeśli to słuszne. Nie wiesz, co przyniesie jutro, ale nie nastawiaj się za bardzo, wszystko przychodzi niespodziewanie, tak samo niespodziewanie znika. 
Chyba właśnie napisałam 6 przykazań wejścia w dorosłość, czy jakoś tak.
Nie wiem wszystkiego. Są rzeczy w których jestem słaba. Są rzeczy którzy inni znają lepiej, mają większe doświadczenie. I nie wiem dlaczego tak mnie wychowali, że kurwa zawsze wszystko musiałam robić sama. Tak mnie nauczyli, że proszenie o pomoc było poniżej mojej godności, a moim obowiązkiem było wiedzieć wszystko. Z powietrza. Kurwa, fotosynteza. Bo co inni pomyślą? Że ona nic nie wie? Jakie to jest durne. p.i.
Rzecz jasna nie mam im tego za złe, bo jak by nie patrzeć w pewien sposób mnie to ukształtowało i jedyne co mogę zrobić to być im za to wdzięczna.

Było o dorosłości skończmy na rodzicach.
zawsze coś.
Do kliknięcia :)